Tłusty Czwartek :)

Witajcie Kochani!!!

Jak tam Wasze brzuchy??? :)
Tłusty Czwartek jak dla mnie jest jednym z takich dni, gdzie odpuszczamy sobie pewne postanowienia. Ja również nie omieszkałam skosztować pączusia. Choć szczerze mówiąc już w sobotę nie mogłam się oprzeć i zajadałam się troszkę.

W poniedziałek prosiłam Was, abyście trzymali za mnie kciuki.
We wtorek miałam komisję lekarską, gdzie orzekano mi stopień niepełnosprawności.
Troszkę denerwowałam się, bo nie wiedziałam co mnie  będzie czekać. Poza tym czekałam na komisję już od listopada ( a mamy luty) i troszkę się już niecierpliwiłam. Bez aktualnego orzeczenia nie mogę załatwiać innych ważnych dla mnie spraw. 
Po trzecie denerwowałam się komisją, gdyż wkurza mnie wciąż udowadnianie, że niestety ale mój stan zdrowia nie ulegnie zmianie i cudownie nie ozdrowieję. 
Choć gdyby była taka możliwość to zdecydowanie wybrałabym tą drugą opcję.

Komisja miała się składać z dwóch etapów: badanie lekarskie oraz wywiad środowiskowy.
Widząc kolejkę w przychodni ( tam odbywała się komisja) przeraziła mnie liczba osób oczekujących na komisję. Chciałam w miarę możliwości iść szybko i zakończyć sprawę. Na korytarzu napięcie nerwowe sięgało zenitu. Od każdej z osób ( głównie byli to ludzie starsi- tylko ja jedyna byłam taka młoda wśród wybrańców na komisję) można było usłyszeć co innego. Tu niby wywiesza się listę, gdzie każdy ma swój numer i wchodzi po kolej. Tu trzeba zająć sobie kolejkę, bo listy nie ma. Tu komisja uzdrawia i wniosek jest weryfikowany negatywnie. Aby później stawiać się na komisję kilka razy. Ile ludzi tyle opinii można usłyszeć.

Wybiła godzina 15. Lekarz wywiesił listę osób na komisję.
Jest, mam szczęście jestem 3. Nie będę musiała długo czekać.

Gabinet lekarski był zajęty, więc w tym czasie wybrałam się na wywiad środowiskowy.
Spotkałam tam przemiłą panią choć pytania jej pewnie nic nie miały wspólnego z wystawieniem mojego orzeczenia. Kogo to interesuję czy chcę być w ciąży, kiedy poznałam swojego narzeczonego?
Oczywiście grzecznie odpowiedziałam na wszystkie pytania i podążyłam na wizytę do lekarza.
Okazało się, że Pani z numer 1 nadal była na badaniu. Bardzo się cieszyłam, że mam numer 3, ale wszystko to było rozwleczone w czasie. I samo oczekiwanie było chyba w tym najbardziej stresujące.
Pani numer 1 wyszła z płaczem. Czekam dalej.Pani numer 2 wyszła z płaczem. Mętlik w głowie i lęk mnie bardzo przerażały. Wchodzę do lekarza. Siedzi Pan Doktor. Sprawia miłe wrażenia.
Pierwsze jego zdanie to:
-Pani jest przykładem naszego chorego systemu prawnego.

Nic na to nie poradzę. Ja go sobie nie wymyśliłam. Każą mi stawiać się na komisję co 2-3 lata to to robię. Rozmowa z lekarzem była krótka, zwięzła i na temat. Bardzo zaskoczył mnie fakt, że lekarz rzeczywiście przygotował się do tej komisji, gdyż zagłębił się w wiedzy zawartej w wypisach ze szpitala. To był ogromny plus. Do tej pory jak byłam na komisji to za bardzo członkowie komisji i lekarz nie byli przygotowani. Byłam jedną z wielu osób, u których trzeba rozpatrzyć wniosek i tyle. Czułam się jak przedmiot przesuwany po taśmie w magazynie. W tym wypadku czułam się jak człowiek, do którego podchodzi się z szacunkiem i godnością.
Lekarz oczywiście rozpatrzył mój wniosek pozytywnie.
 Dodał jeszcze, że orzeczenie o stopniu niepełnosprawności mam na okres stały.
Ten wyraz, to słowo "stały" było dla mnie najważniejsze i długo czekałam na to.
W końcu po 14 latach ciągłego udowadnia przed lekarzami na komisji, że nic się nie zmienia w moim stanie zdrowotnym i nie ozdrowieję w cudowny sposób, zostało przyznane mi orzeczenie na okres stały. Nie muszę już ciągle latać po lekarzach, aby zdobyć jeden świstek papieru uprawniający mnie do wielu udogodnień, które ułatwiają mi życie.
Bardzo się z tego powodu cieszę :)



Nie było mnie tutaj od poniedziałku ponieważ wówczas rozpoczęłam realizacje pewnych postanowień noworocznych. W końcu wzięłam się za siebie i rozpoczęłam ćwiczyć pewne partie mięśni, które aż wstyd się przyznać powinnam ćwiczyć zawsze... Jednak ćwiczenia te sprawiają mi wiele trudności i ich nie lubię. Dlatego też staram się omijać je szerokim łukiem. Mimo tego postanowiłam, że trzeba się wziąć za siebie i przełamać się. 
W końcu robię to dla siebie i dla swojego zdrowia, a nie dla innych. 
Skutkiem tego są zakwasy i okropny ból mięśni. Mam nadzieję, że już za niedługo to minie i będę zadowolona z efektów swojej pracy. Póki co nie miałam wczoraj siły otworzyć laptop i pisać.
Dziś jest już troszkę lepiej :)

Kochani Dziękuje Wam z całego serca za ponad 10 000 wyświetleń na moim blogu.
Brak mi słów....
Znaczy to dla mnie bardzo wiele. Wiem, że moja praca, czas poświęcony na przygotowaniu postu to nie idzie na marne. To wszystko ma sens.
Dzięki mojemu blogu mogłam poznać wspaniałych ludzi i za to Wam jestem niezmiernie wdzięczna!!!

Dziękuje!!!!! <3

 
 

Komentarze

  1. Cieszę się bardzo, Kochana, że chociaż ten problem masz już "z głowy" :)
    A powiem Ci, że tym postem zmotywowałaś również mnie do zrobienia pewnych rzeczy, które od daaaawna odkładałam ;) Ściskam Cię! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj moja Marzycielko :* ciężko z tymi postanowieniami, zwłaszcza z tymi co wymagają o wiele więcej siły i zaangażowania od nas... Jednak walczę sama ze sobą i narazie daję radę. Trzymam kciuki za Ciebie Kochana!!!!! :*

      Usuń
    2. A ja za Ciebie! :)

      Usuń
  2. Witaj wojowniczko. U nas, trzeba cały czas o wszystko walczyć a nie wszyscy maja na to siłę. Całe szczęście, że na prawdę jesteś wojowniczką i potrafisz stawić czoła przeciwnością, chociaż z pewnością wiele razy bywa trudno. Życzę tobie dalszego optymizmu, wiary we własne siły i siły charakteru jaki posiadasz. Myślę, że wielu ludzi powinno się od ciebie uczyć :) Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj!!! bardzo serdecznie dziękuje za tak piękne słowa. Nie wszyscy zdają sobie sprawy ile wysiłków, ile siły i determinacji kosztuje mnie i inne osoby walka o godne życie.
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  3. ..tak, bo w chorym systemie, nawet zdrowemu człowiekowi jest cięzko..a co można mówić o chorych..
    najważniejsze Magdalenko, że po tym orzeczeniu będzie Tobie troszkę lżej i to cieszy ogromnie..:)
    ..zawsze Cię podziwiałam Wspaniała Istotko, podziwiam i będę podziwiała..jesteś NIEZWYKŁA i jesteś wzorem dla innych,,:);*
    - życzę Tobie Krupciu, aby każdy dzień obfitował w piękne chwile szczęścia i radości ^^
    ściskam najcieplej..:) :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj Ty moja cudowna Mgiełeczko dziękuje za te cudowne słowa!!! :*
      Życzę Ci Kochana również tego samego co mi życzysz :* Buziaczki :*

      Usuń
  4. Krupciu! Trzymanie kciuków rzeczywiście się opłaciło :)
    Jeśli lubisz inspirujące cytaty i książki to zapraszam do mnie: http://marzenieliterackie.blogspot.com/ - może tutaj bardziej ci się spodoba :) PS. Miłośnicy książek bardzo mile widziani!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj Kochana uwielbiam książki, a tym bardziej inspirujące tytaty, które wnoszą coś do mojego życia :) Z wielką przyjemnością zaglądnę i będę zaglądać!! :)
      Buziaczki Kochana :*
      p.s Dziękuje za kciuki :*

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zdrowy egoizm

Z życia wzięte...- refleksje po filmie "Wołyń"

Kilka słów wyjaśnień....