"Sukces nigdy nie jest efektem „słomianego zapału” — tu trzeba przejść przez prawdziwy ogień." - James Madison

Witajcie Kochani,
zniknęłam znów na troszkę, ale byłam bardzo zajęta. Byłam na ostatniej prostej przez Mistrzostwami Polski Osób Niepełnosprawnych w podnoszeniu ciężarów, które odbyły się 13-15 maja w Bydgoszczy. Zatem sami rozumiecie. Wszystkie moje myśli i działania były skierowane wyłącznie na zawody. A jak mi poszło, przekonacie się w drugiej części postu.


Teraz po wszystkim mogę się przyznać, że ostatnie dwa miesiące były dla mnie bardzo trudne i ciężkie. Każdy kto mnie obserwuje na Snapie doskonale wie ile sił wkładałam w każdy trening i jaka to była ciężka praca. W zeszłym roku nabawiłam się kontuzji barku i bicepsa. Sprawa była poważna, gdyż ręka tak bardzo mnie bolała, że nie mogłam nic nią  robić. Dla osoby poruszającej się na wózku inwalidzkim jest to naprawdę ogromna trudność, gdyż w rzeczywistości ręce zastępują również nogi. A strata jednej jej pozbawia nas samodzielności i niezależności. 

Z dniem pierwszego marca wznowiłam treningi. Każdy trening był dla mnie drogą wyłożoną ostrymi kamieniami, o które każdego dnia się potykałam i przewracałam. Na treningu się uśmiechałam, bo nie chciałam smucić Mężusia, ale po powrocie do domu  płakałam, gdyż wszystko mnie bolało i nie widziałam przed sobą żadnego światełka w tunelu. Jednak moja  "lwicza" natura nie pozwoliła mi się poddać i każdego dnia znów od początku stawałam do walki z własnymi słabościami, bólem zakwaszonych mięśni, brakiem widocznych rezultatów. Miałam silną motywację w postaci mego Mężusia, który nigdy się nie poddaje. Choć on nic nie mówił, dobrze wiedziałam, że w mojej sytuacji zrobił by to samo - zacisnął zęby i walczył dalej.

Tym razem wszystko zrobiliśmy inaczej. Najpierw wyciągnęliśmy wnioski z popełnionych błędów oraz niedopatrzeń poprzednich lat, a następnie opracowaliśmy wspólny plan działania, który korygowaliśmy każdego dnia treningowego. Zaczynaliśmy od samego początku i ważne było to byśmy nic nie zaniedbywali już na wstępie, bo wówczas reszta również będzie niestabilna. Każdy z nas doskonale wie, że najważniejsze są fundamenty. Im fundament jest mocniejszy i stabilniejszy wówczas cała konstrukcja jest wytrzymalsza i trwalsza na przeciwieństwa, które mogą ją dotknąć. 

Jadąc na zawody chciałam jedynie wystartować, zaliczyć jedno podejście i być klasyfikowana. Nie miałam żadnych wielkich oczekiwań. Spotykając się z koleżankami, które również startowały i wysłuchując ich planów na start, troszkę kręciła mi się łezka w oku, gdyż ja nie byłam tak dobrze przygotowana jak one. Nie miałam pewności siebie, która pozwoliła by mi uwierzyć we własne siły. Jednak życie bywa nieprzewidywalne. W dniu startu wstałam z myślą, że walczy się do końca a nie tak trochę. Postaram się dać z siebie wszystko, a co wyjdzie to się dopiero okaże.

Pierwsze podejście zaliczyłam stosunkiem 2:1, co jak dla mnie było to istnym cudem, gdyż ja osobiście bym sobie go nie zaliczyła. Nie było  poprawnie wykonane technicznie. Może jestem krytyczna, czasem nawet za bardzo dla siebie, ale jak coś robię to staram się robić to na 100 %. Po tym podejściu po myślałam sobie, że zrobię jeszcze jedno i dam sobie spokój, bo ręka zaczęła mnie boleć. I taki miałam plan. Jednak drugie podejście zaliczyłam bardzo dobrze i czułam w sobie taką radość, że postanowiłam, że podchodzę do trzeciego. Również udało mi się zaliczyć to podejście poprawnie technicznie. Generalnie jestem bardzo zadowolona ze startu. Ostatecznie zajęłam II miejsce na Mistrzostwach Polski i zdobyłam srebrny medal, o którym nawet nie marzyłam. Co prawda po starcie czułam, że boli mnie ręka i jeszcze długa droga przed nami, aby móc całkowicie zaleczyć kontuzję.


W tym właśnie miejscu chciałam podziękować wszystkim, którzy mnie wspierali, wierzyli we mnie, obdarzali ciepłym słowem. Dzięki właśnie Wam nie straciłam wiary w siebie i we własne możliwości. Chciałam dać dla Was z siebie wszystko na co byłam przygotowana. Z całego serca dziękuje szczególnie dwóm osobom- mojej przyjaciółce od serca Ali, która swoim zachowaniem, siłą przebicia, mimo tego, że jest daleko ode mnie motywuje mnie każdego dnia do treningów < obie kochamy ciężary i nie wyobrażamy sobie życia bez siłowni > oraz mojemu Mężusiowi, który jest moim autorytetem każdego dnia. Jest wojownikiem, który wszystkim pokazuje, że niemożliwe nie istnieje- Mężuś po raz 13 z rzędu obronił tytuł Mistrza Polski Osób Niepełnosprawnych. Jest również moim trenerem na co dzień, z którym udało mi się pobić nie jeden rekord życiowy, a wierzę, że jeszcze wiele dobrego przed nami :)



Zapraszam:


Instagram: wheeldreamgirl

Snapchat:krupcia936

Pozdrawiam Was serdecznie i do następnego Kochani!!!! :*
Wasza Krupcia :*

Komentarze

  1. Kochana bardzo Ci gratuluję tego sukcesu! :) JEstem z Ciebie mega dumna!
    Ściskam Cię mocno i przesyłam buziaki! :*

    PS. Piękne zmiany na blogu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje Ci Kochana z całego serduszka <3
      Nie wiem, co mam powiedzieć- po prostu dziękuje :*

      Usuń
  2. Dodałam Cię na snapie, jeśli chcesz możesz mnie również,bo dodaję tam nowości na temat bloga :)

    CHCE SIĘ ŻYĆ

    OdpowiedzUsuń
  3. Pewnie, że chcę :) Już Cię dodałam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratuluję :) Ciężka praca się opłaciła :) Super :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Z życia wzięte...- refleksje po filmie "Wołyń"

Zdrowy egoizm

Kilka słów wyjaśnień....